Marek Jan Chodakiewicz Marek Jan Chodakiewicz
1126
BLOG

Czerwony ulubieniec Białego Domu

Marek Jan Chodakiewicz Marek Jan Chodakiewicz Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 21


Anita Dunn, dyrektor komunikacji Białego Domuza swego „najbardziej ulubionego filozofa politycznego” obrała Mao Tse Tunga. 


Jak pokazują Jung Chang i Jon Halliday w biografii Mao: The Unknown Story (New York: Alfred A. Knopff, 2005) trzeba bardzo szczególnej, selektywnej wrażliwości aby uznać go za „ulubionego” na jakimkolwiek polu. Chyba, że ktoś ma obsesję władzy, a szczególnie zdobytej i utrzymywanej masowym terrorem i mordami. Pod tym względem  przywódca czerwonych Chin ma czym imponować. „Mao Tse-Tung, który przez dekady sprawował absolutną władzę nad 25% ludności ziemi, był odpowiedzialny za grubo ponad 70 milionów ofiar ludzkich w okresie pokoju – więcej niż jakikolwiek przywódca XX wieku” (s. 3).

           Chang i Halliday podkreślają obsesję Mao władzą i swoją własną osobą. „Oczywiście istnieją przedmioty i ludzie na świecie, ale istnieją one przecież tylko dla mnie” (s. 13). Był zawsze pragmatyczny. Podporządkowywał się taktycznie silniejszym, ale otaczał się słabeuszami i potakiwaczami. Był praktykiem, a nie teoretykiem.

Mao nawet nie czytał Marksa. Wystarczyło mu czytać pobieżnie opinię innych, szczególnie Lenina, o  intelektualnymtwórcykomunizmu, aby wydobyć z tego esencję: metodę zdobycia i sprawowania władzy. „Ludzie mówią, że bieda jest zła, ale w rzeczywistości bieda jest dobra. Im biedniejsi ludzie, tym bardziej są zrewolucjonizowani” powiadał (s. 411). Mao do perfekcji opanował technikę mobilizacji wiejskich mas przez nienawiść klasową (i – jak trzeba – narodową i rasową – „antykolonialną”) oraz przez prowokowanie przeciwników do masakr niewinnych, co radykalizowało ludność i przepychało najbardziej poszkodowane i najmniej świadome elementy młodzieży na stronę komunistów. Według dekretu partyjnego: „Jest tylko jeden sposób aby ....spowodować aby przeszli na stronę rewolucji...: zastosować Czerwony Terror aby wymusić na nich takie rzeczy, których dokonanie zamknie drzwi do jakichkolwiek kompromisów ze szlachtą i burżuazją w przyszłości” (s. 61). Hasłem komunistów było „zmiażdżyć bogaczy!” A „bogacze” to ludzie, którzy mieli po kilka kur, a nie wspierali komuny. Porywano też ludzi dla okupu, nawet księży, e.g. ojca Samuela Younga (s. 84). Często zakładników mordowano.

Mao praktykował też „rewolucyjny bandytyzm” poprzez eksterminację tradycyjnych elit oraz poprzez rabunek przeciwnej komunizmowi ludności. „Jego rajdy trudno było właściwie odróżnić od tradycyjnego bandytyzmu” (s. 56). We wczesnym okresie „Czerwoni żołnierze mieli na sobie rozmaitego rodzaju i koloru ubrania, nawet czasami stroje kobiece czy szaty liturgiczne księży katolickich” (s. 66). Tych rewolucyjnych bandytów poddawano fanatycznej indoktrynacji. „Komuniści ... dosłownie poświęcali nawet swoje dzieci, sprzedając je albo oddając na sprzedaż,  aby zdobyć fundusze dla partii, co wcale nie było niezwykłe” (s. 126). Ponadto Mao i towarzysze handlowali opium i współpracowali z bandami handlarzy narkotyków. W 1943 r. Czerwony Sternik zarobił na tym 640 milionów dolarów (w dzisiejszym przeliczniku – s. 276-77).

Z dialektycznym zacięciem Mao wprowadzał agenturę w szeregi swoich przeciwników. Stosowano tu wypróbowane sowieckie sztuczki. Infiltrowano organizacje narodowe, gdzie prominentni działacze okazywali się po 1949 r. komunistami, a w tym czterech czołowych generałów Czang Kai Szeka. Nie gardzono również niszczeniem „reakcji” rękoma okupanta.. „Organizacje kolaboranckie wypełniono naszymi towarzyszami, którzy wykorzystali noże Japończyków aby wyrzynać nacjonalistów...[na przykład podziemie narodowe] na południe od Yangce... co było arcydziełem współpracy między Japończykami a nasza Partią” (s. 222).

Mao skoncentrował się na mobilizacji chłopów, choć był na ich los raczej niewrażliwy, podobnie jak na położenie proletariatu. Pisał w 1920 r.: „myślę, że robotnicy w Chinach nie cierpią z powodu kiepskich warunków. Tylko studenci cierpią” (s. 30). Zapisał się bowiem w międzyczasie na uczelnie. Nauczył się wtedy „spać cały dzień i czytać do późnej nocy,” co pozostało mu do końca życia. Nie miał obowiązków, a miał wolny czas. Na studiach jednak począł „lać kubły nienawiści na swoich chińskich rodaków.” Nienawidził Chin. Już w 1918 r. napisał, że „ten kraj trzeba zniszczyć a potem odtworzyć na nowo” (s. 15) Oprócz tego „Mao postulował spalenie wszystkich archiwów prozy i poezji po dynastiach Tang i Sung.” Udało mu się to wszystko osiągnąć do dużego stopnia gdy zdobył władzę w ramach partii komunistycznej.

Kompartię założyło 13 intelektualistów w 1921 r. Szybko było ich 57, w tym Mao. Wyróżniał się od innych przywódców tym, że „nie miał żadnych wyrzutów sumienia, aby brać pieniądze od Moskwy” (s. 27). Po wrześniu 1939 r. Mao ucieszył się „leninowską” możliwością, że „sowiecka pomoc ruchowi wyzwoleńczemu Chin przyjmie podobną formę... jak rosyjska okupacja Polski” (s. 220). Z drugiej strony podejmował pewne kluczowe decyzje w tajemnicy przed Stalinem, choćby naznaczając siebie szefem partii de facto a nie tylko zgodnie z moskiewską wolą de jure w marcu 1942 r.

Kreml dyktował chińskim towarzyszom jak zdobyć władzę.

Droga była pokrętna. Najpierw przymierze z nacjonalistami. Potem komuna w Kantonie, gdzie komunistyczna rewolucja po raz pierwszy rozbiła tradycyjne społeczeństwo w Chinach – znaczący eksperyment. Połała się krew, rżnięto tradycyjne elity, „panów,” „krwiopijców.” To w Kantonie Mao odkrył podnietę sadyzmu. „Wrogów ludu” zarzynano publicznie nożami. Jak przyznał sam w 1927 r., „to był rodzaj ekstazy jakiej nigdy przedtem nie doświadczyłem” (s. 42). Również tam odkrył, że dobrą formą kontroli totalnej jest regulacja stosunków seksualnych. Zakazał ich przeciętnym towarzyszom, a pozwalał dogadzać sobie nomenklaturze. (Potem te zakazy wprowadzono dla całej ludności, a dotyczyło to również masturbacji -- s. 332-33).

 

Mao i Nixon

 

Chiński przywódca komunistyczny był też pionierem w dziedzinie rewolucyjnej odpowiedzialności zbiorowej. Nie chodzi tutaj li tylko o wyrzynanie całych rodzin „panów.” Chodziło o to aby jak najwięcej ludzi wmieszać w czerwone zbrodnie. „Mao nie wymyślił publicznych egzekucji, ale dodał do tej strasznej tradycji nowoczesny wymiar: zorganizowane masówki. W ten sposób spowodował, że zabijanie stało się obowiązkowym spektaklem dla dużej części ludności. Przymuszał wszystkich do stawienia się w formie tłumu, który nie miał możliwości ucieczki z miejsca egzekucji; przymuszał ich do przyglądania się zabijaniu w ten krwawy i przewlekły sposób, gdy ofiary ryczyły z bólu. To wszystko paraliżowało strachem przyglądających się zbrodni” (s. 54). (Niemieccy narodowi socjaliści nauczyli się tej metody od komunistów, jak pokazuje, e.g., sprawa Jedwabnego). Nawet przymuszano aby dzieci biły „małych paniczyków”. Nagminnie stosowano tortury, na przykład w grudniu 1930 r. w Szanghaju komuniści torturowali i zamordowali 4 000 „panów.” Czasami grzebano nieszczęśników żywcem. W Futian ujęto również żony „wrogów ludu”. Zerwano z nich ubrania, następnie „ich ciała, a szczególnie ich pochwy, zostały podpalone pochodniami, a ich piersi zostały obcięte małymi nożami” (s. 93). W ten sposób w ciągu kilku lat (1931-1935) tzw. „Czerwone Dżiangksi,” pierwszy matecznik komunistów, wykazał spadek ludności o 20% co znaczyło  kilka milionów ofiar (s. 109). Trudno się dziwić. Mao przecież oświadczył, że „władza wyrasta z lufy karabinu” (s. 50).

Był pionierem w latach dwudziestych i trzydziestych strategii i taktyki chińskiego komunizmu. Narzucił on go Chinom na wielką skalę podczas Wielkiego Marszu (który wyzyskał do potężnej czystki wśród własnych towarzyszy), w okresie II wojny światowej (gdy głównie walczył przeciw nacjonalistom, a unikał Japończyków), a szczególnie po zdobyciu władzy w 1949 r. (co osiągnął do dużego stopnia dzięki amerykańskiej indolencji i sowieckiej pomocy).

           Od razu przystąpiono do masakry starych elit. Zginęło przynajmniej 3 miliony ludzi, a miliony zapełniły Laogai – chiński Gułag (który pochłonie w sumie około 27 milionów ofiar, s. 324-25). Potem kontynuowano rzezie innych „wrogów ludu”, a w tym i czystki wewnątrzpartyjne w takt hasła „Niech rozkwitnie tysiąc kwiatów!”. W ramach dehumanizacji Mao chciał zastąpić ludzkie imiona numerami. Szalało donosicielstwo i terror komitetów blokowych i wioskowych. Katolików prześladowano na przykład na podstawie oskarżeń o „kanibalizm” („Oto ciało moje”). Największe żniwo śmierci przyniosła przymusowa kolektywizacja i „Wielki Skok Naprzód”: 38 milionów ofiar. Tylko w 1960 r. „22 miliony ludzi zmarły z głodu.” Mao dialektycznie skomentował 9 grudnia 1958 r.: „Śmierć przynosi korzyści... [Ciała chłopów] mogą użyźnić glebę” (s. 434, 438-39, 452). Potem zabijano i prześladowano w ramach „rewolucji kulturalnej.” Prześladowania dotknęły 100 milionów osób, z czego zginęło 3 miliony (s. 547). Tymczasem enigmatycznie uśmiechający się Mao błogosławił tym przedsięwzięciom i dalej uśmiecha się do nas na Placu Niebiańskiego Spokoju. Jego kult nadal legitymizuje komunę w Chinach. Nadal też imponuje wielu ludziom na Zachodzie.

           Czy może dlatego, że miał czarujące maniery? „Mogę dużo jeść i dużo srać,” napisał w liście do towarzysza (s. 73). Zresztą „plagą życia Mao było zatwardzenie – i obsesja defekacji” (s. 34). Z higieną też było u Mao na bakier. Choć uwielbiał pływać dla zdrowia, nie używał wanny ani nie brał pryszniców przez 27 lat. Nie lubił też myć zębów. Straszył wszystkich czarnymi pieńkami zepsutych zębów, co zauważył nawet Richard Nixon. I – zgodnie z postępowym savoir vivre – Mao ewoluował w stronę pedofilii. U szczytu władzy otaczał go harem nieletnich dziewczynek. W ogóle żył w wielkim stylu. Wręcz wzorował się na chińskich cesarzach. Naturalnie było to wzorowanie się tylko do takiego stopnia do jakiego zdolny jest nieobyty cham. Ale od samego początku miał najlepsze jedzenie, najmłodsze konkubiny, najwygodniejsze kwatery, najprzedniejsze ubrania i najwygodniejszy transport (e.g., „w czasie Długiego Marszu podróżowałem sobie leżąc w lektyce. No wiec co robiłem? Czytałem dużo,” s. 139). Naturalnie o tych sprawach dziś w Chinach nikt nie wie. „Historia została przepisana i często postawiona na głowie” (s. 269).

Chang i Halliday z powodzeniem przebili się przez hagiograficzną mgłę czerwonych biografów oraz pro-komunistyczne apologie zachodnich sympatyków, czy też liberalne wygibasy relatywizujące potworności chińskiej komuny. Na przykład, Simon de Beavoir, s. 460, chwaliła rzekome unikanie przemocy u Mao (s. 460), a jej kochanek Jean-Paul Sartre jednocześnie podziwiał „rewolucyjną przemoc” Mao jako „głęboko moralną” (s. 571). W tym sensie praca Mao: The Unknown Story jest bardzo cennym uzupełnieniem empirycznej nauki i konserwatywnej publicystyki.

Praca powstała w oparciu o wciąż niedostępne źródła, w tym dokumenty regionalne, wspomnienia, oraz wywiady ze świadkami. W trakcie zbierania materiałów władze komunistyczne nabrały podejrzeń, że Chang i Halliday sa zdecydowanie inni niz  Anita Dunn i zaczęły piętrzyć kłopoty, aby następnie zupełnie zabronić badań i wstawić pracę autorów na indeks ksiąg zakazanych. Ale mimo tego ukazała się!

 

 

 

Get your own Box.net widget and share anywhere! Get Your Own Real Time Visitor Map! ZAMÓW: www.poczytaj.pl Marek Jan Chodakiewicz Żydzi i Polacy 1918 - 1955. Współistnienie-Zagłada-Komunizm Wydawca: Fronda Ilość stron: 736 s. Oprawa: miękka Wymiar: 145x205 mm EAN: 9788391254189 Dzisiaj cena: 35.40 zł

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura